Będąc pierwszy raz na Karaibach byłam zachwycona. Turkusowa woda, tropikalne zwierzęta, wspaniała pogoda i mili ludzie. Podobało mi się do tego stopnia, że miesiąc później kupiłam bilety na dwie kolejne wyspy. Moje odczucie się nie zmieniło, mało tego, podobało mi się coraz bardziej. Później przyszła do głowy szalona myśl – a może by tak zamieszkać na Karaibach? I tutaj już zaczyna się rzeczywistość.
Większa wyspa – większe możliwości?
Dwa miesiące przygotowań i rozmyślania nad destynacją. Wakacyjna praca w Holandii i wybór padł na Gwadelupę. Myślałam, że większa wyspa to większe możliwości. Jednak bez znajomości francuskiego jest ciężko i ludzie nie są tak otwarci, jak na wyspach, gdzie większość turystów jest z Ameryki. Na szczęście pobyt na Gwadelupie był w formie workaway i bez przeszkód można było zrezygnować w każdym momencie. Kupno biletu na Saint Martin okazało się strzałem w dziesiątkę. Śmieszna sprawa w sumie, bo w momencie początkowego rozglądania się za wyspą to właśnie Saint Martin było pierwszym wyborem. Myślałam jednak, że możliwości będą mniejsze, bo wyspa do największych nie należy.
Mała wyspa – więcej możliwości!
Jak się później okazało możliwości jest całkiem sporo, trzeba tylko mieć pomysł na siebie i odpowiednią motywację. Nic samo nie przychodzi. W pierwszym tygodniu na wyspie udało mi się znaleźć pracę, choć była to praca dorywcza i niezbyt dochodowa. Kolejna praca była już lepiej płatna, ale po 3 miesiącach z niej zrezygnowałam. Wtedy też zrobiłam sobie krótki urlop i przyleciałam na tydzień do Polski. Po powrocie na wyspę udało mi się dostać pracę w zawodzie i pracuję dla tej firmy do dnia dzisiejszego.
Wady mieszkania na Karaibach
No dobra, ale co z tymi wadami? Po 9 miesiącach na wyspie dostrzegam ich całkiem sporo i chcę, by wszyscy, którzy myślą o przeprowadzce w te rejony mieli tego świadomość.
- island time – wszyscy mają czas, nikomu się nie spieszy. To nic, że spieszysz się do pracy, a od 20 minut stoisz w korku, bo kierowca autobusu zatrzymał się na środku drogi, by uciąć sobie pogawędkę z kumplem. Spóźnienie ludzka sprawa, a zapomnienie o umówionym spotkaniu to już w ogóle norma.
- styl jazdy mieszkańców – kto pierwszy ten lepszy. Każdy jeździ jak chce. Wyprzedzanie, gdy z naprzeciwka jedzie inny samochód? Czemu nie! Adrenalina zawsze spoko. Nie ma wystarczająco miejsca na parkingu? Oj tam, wystarczy się wepchnąć i przerysować komuś auto. Standard. Wszystkie auta na wyspie są w stanie katastrofalnym. Nie opłaca się kupować super samochodu, bo i tak zaraz zostanie porysowany, uderzony, lub skradziony. Jedyna rzecz, która się liczy to to, że auto jeździ. Jak jeździ to już sukces.
- kradzieże – tutaj z doświadczenia wiem, że każda wyspa jest inna i np. na Arubie o kradzieże się nie bałam. Pod tym kątem jest tam bardzo bezpiecznie. Na Saint Martin niestety nie jest już tak kolorowo. Kradzież w biały dzień? Proszę bardzo. Kilka razy w tygodniu słyszę historię o skradzionym samochodzie. A co jest najlepsze? Skradziony dosłownie spod drzwi restauracji, nikt nic nie widział i nikt nic nie wie. Albo odkręcenie kół auta pod apteką. Norma. Takie rzeczy na porządku dziennym. Dlatego im gorsze auto, tym mniejsze ryzyko kradzieży. Historia z życia wzięta? Była szefowa mojego chłopaka pożyczyła mu skuter, by mógł w nocy wrócić z pracy do domu. Skuter postawiony dosłownie pod naszym oknem. Godzina 3 w nocy budzimy się i słyszymy hałas – trzech gości kradnie skuter. Na szczęście nie udało im się go ukraść, ale opowiadając tą historię znajomej z wyspy usłyszałam, że mieliśmy ogromne szczęście, że nikogo nie zastrzelili. Takie rzeczy też się zdarzają. Warto uważać.
- nieuczciwi pracodawcy – rezygnujesz z pracy ot tak? Nastaw się na to, że pracodawca nie wypłaci należnej Ci sumy za przepracowane godziny. Taką sytuację mieliśmy raz, ale akurat ten pracodawca to diabeł wcielony. By uniknąć takich sytuacji warto poczekać do dnia wypłaty i dopiero wtedy zrezygnować. Zagryzienie zębów w takiej sytuacji może być pomocne.
- praca za darmo – spora część pracodawców na wyspie myśli, że ludzie przyjechali tu pracować za darmo. W końcu mieszkanie i rachunki opłacają się same. Miałam jakiś czas temu zapytanie od gościa o zrobienie zdjęć dla jego produktu, którym były bransoletki. Kiedy usłyszał cenę powiedział, że on chciał mi dać w zamian za to kilka bransoletek i w ogóle to myślał, że ja nic więcej nie będę chciała. No cóż, moja praca jest warta trochę więcej niż parę bransoletek za 2$.
- więcej za mniej – pracodawca widzi, że może żądać od Ciebie więcej rzeczy za tą samą stawkę? Postaw się! Bardzo wiele osób tego nie robi i później harują za marne pieniądze robiąc etat za 3 inne osoby. Miałam tak w jednej z pierwszych prac, byłam praktycznie od wszystkiego, a moja wypłata była jedna wielką pomyłką. Zawsze spisuj na kartce swoje zadania i ustal wszystko z pracodawcą, wytłumacz mu, że każda kolejna rzecz to dodatkowy pieniądz dla Ciebie. W innym wypadku będą wykorzystywać Twoje milczenie.
- 3 zguby wyspy – czyli alkohol, narkotyki i hazard. Coś, czego szczerze nienawidzę. Dlatego na ten temat bardzo krótko – jeśli ktoś nie zna umiaru to może źle skończyć.
Na chwilę obecną to tyle z wad, które dostrzegam na wyspie. Z pewnością znajdzie się ich więcej i to tylko kwestia czasu. Mam wrażenie, że wciąż mało informacji można na ten temat znaleźć w Internecie, a rozczarowanie po zetknięciu się z rzeczywistością bywa ogromne. Jeśli ktoś zamierza zamieszkać na wyspie to warto, by miał świadomość z jakim traktowaniem i z jakimi sytuacjami może się tutaj spotkać.
Fajny i ciekawy artykuł. Powodzenia i wszystkiego dobrego na Karaibach!
dziękuję pieknie!
Ciekawa perspektywa! Wszystkiego dobrego życzę 😎
dzięki i wzajemnie! 😎
Fajny artykuł 🙂 A czy nie brakuje Ci tak najogólniej mówiąc dostępu do „cywilizacji” tzn. do wszystkiego co jesteśmy przyzwyczajeni mieć na wyciągnięcie ręki w Polsce/Europie? Znanych nam dobrze marek, produktów itp.? Czy po 1,5 roku na tak małej wyspie nie jest trochę klaustrofobicznie? Czy taki klimat się nie nudzi?
Hej, dziękuję 🙂 mieszkając tam dużo podróżuję, czy to po innych wyspach czy np. do Stanów. Jasne, że jeśli długo nie wyjeżdżam to jest trochę klaustrofobicznie, natomiast zawsze staram się odbyć jeden wyjazd w miesiącu i wtedy jest okej. Klimat się nudzi po czasie, dlatego pewnie za jakiś czas przeniosę się w inne miejsce. Jeśli zaś chodzi o produkty – nie ma z nimi aż takiego problemu, bo można ściągnąć ze Stanów, ja nie kupuję dużo, bo wolę oszczędzać pieniądze lub wydawać na podróże, a nie na dobra materiale :).